Treningi

Boot Camp zamiast zwykłego biegowego treningu

Czwartki mam zwykle zarezerwowane dla treningów BBL. Prawdę mówiąc zaczęłam na nie chodzić tylko dlatego, że zbieram w ten sposób dodatkowe punkty dla mojej drużyny, czyli klientów PKO. Jednak jak to zwykle ze mną bywa, często przymus zmienia się w przyjemność i tak stało się i tym razem. I to nie tylko dlatego, że te spotkania są nie tylko ciekawe pod kątem biegowym, ale również towarzyskim 😉

logoUbiegły czwartek z bieganiem miał jednak niewiele wspólnego, bo był to trening funkcjonalny. Prowadził go bowiem Piotr Tartanus z Boot Camp Polska. No i muszę powiedzieć, że lekko nie było. Tak się skupiałam na ćwiczeniach, że nawet wszystkich nie pamiętam. Było ich zresztą całkiem sporo, a zajęcia trwały ok. 1 h 40 minut.

Co mi utkwiło w pamięci? Najbardziej wykroki pod górę, 100 pompek lub pompki na 100 sposobów (taki żart prowadzącego, bo było ich zdecydowanie mniej, ale w bardzo różnych konfiguracjach) oraz ćwiczenie polegające na pchaniu lub ciągnięciu drugiej osoby pod górę (a podejście nie było byle jakie, bo to na Agrykoli jest całkiem spore). Moją parą był chłopak z grupy, więc to pchanie nie było takie lekkie, bo stawiał całkiem spory opór 😉

Zdjęć z tego dnia nie mam, bo trudno było przy tak intensywnym treningu skupić się jeszcze na czymś innym. Zresztą nawet telefonu nie miałam przy sobie.

Ślepej kurze ziarno

Co jeszcze? To,  że ten trening trafił mi się jak ślepej kurze ziarno. Dlaczego? Bo za chwilę Runmageddon, a ja mam wrażenie,  że jakoś nie za dobrze z moją formą, szczególnie w kwestii przeszkód linowych. Aby tak o nich nie pisać w nieskończoność dołączam rysunki pochodzące ze strony organizatora biegu. Wystarczy popatrzeć, aby się ich przestraszyć 😉

Po tym jednym treningu z Piotrkiem powiem, że jeśli ktoś chciałby, a jeszcze się waha, aby wziąć udział w treningu funkcjonalnym, to serdecznie go polecam. Jest ciężko, to prawda. Ale to jakie daje on efekty to inna sprawa. Bo nie wystarczy tylko szybko biegać, lub biegać w ogóle. Warto myśleć o zajęcia ogólnorozwojowych, bo tylko takie mają jakikolwiek sens.

Ja polubiłam pompki, choć ich robienie sprawia mi ogromną trudność. Ale nic nie sprawia większej przyjemności niż pokonywanie własnych słabości oraz ciągły rozwój. Choćby taki w postaci większej ilości zrobionych pompek. Ale wiadomo, to przekłada się na inne dziedziny życia.

Ja jeszcze planuję kolejny trening z gupą Boot Camp-ową, ponieważ niedługo świętują swoje drugie urodziny i chyba skorzystam z możliwości uczestnictwa w bezpłatnym treningu na Polu Mokotowskim w sobotę.

Tymczasem dziękuję za udany czwartek. Świetny trening i ogromną ilość pozytywnej energii. Runmageddon za niecałe dwa tygodnie, więc pewnie jeszcze kilka razy będę miała okazję sobie do tej imprezy poćwiczyć.

1 komentarz do “Boot Camp zamiast zwykłego biegowego treningu

Dodaj odpowiedź do myfindingblog Anuluj pisanie odpowiedzi